W dzisiejszym poście przedstawiam Wam zdjęcia pewnej piękności o imieniu Gosia!
Efekty są przemyślaną spontanicznością (tak, wiem, że to sprzeczność).
Praca z tak czarującymi osobami staje się naturalnym odkrywaniem nie tylko piękna zewnętrznego, ale i wewnętrznego.
Ów proces pozwala spojrzeć na to co niezauważalne, staje się nauką widzenia, dzięki której świat zaczyna ciekawić poprzez swą nieskończoną tajemnicę.
Zamknięta przystań, którą sami tworzymy. Uległość wobec ideałów. Chęć zmierzania ku słońcu, ku wolności. Łzy odsłaniające prawdę ukrytej duszy. Niemy krzyk mówiący wszystko.
"Styl pojmował jako wyrażenie rzeczy we właściwych barwach, ruchu, natężeniu przez użycie słów z daną rzeczą tak zrośniętych, jak gdyby i rzecz sama, i słowo ją określające urodziły się razem. Była w tym pojęciu nieomal mistyczna wiara w jakiś byt zaginiony, w którym i słowa, i rzeczy trwały we wspólnym uścisku, dopóki nie rozerwała ich wichura nowych światów. Zdanie stawało się precyzyjnym mechanizmem, jego części musiały być odszukane w olbrzymich składach języka, musiało się znaleźć ten jedyny rzeczownik, który był nazwą przedmiotu, ten jedyny przymiotnik, który dawał mu barwę, odcień, dźwięk, i ten jedyny czasownik, który przedmiot poruszał i ożywiał."
Stwórzmy własne słowa odzwierciedlające naszą duszę i nauczmy się widzieć dokładniej, lepiej, więcej by dostrzegać rzeczy ukryte przed wzrokiem innych, by nadawać wartość i znaczenie, i znów zachwycić się światem.